Przegrać, a jednak wygrać, to jest dopiero prawdziwa sztuka! Takiej właśnie sztuki dokonali piłkarze Arsenalu, którzy przegrali ostatni mecz w turnieju przeciwko Sevilli, jednakże, dzięki specyficznemu systemowi punktowania, Kanonierzy znaleźli się na pierwszy miejscu. Co zadecydowało?

W ostatnim meczu, Arsenal podejmował Seville, czyli mecz w którym to Arsenal był faworytem. W meczu aktywniejsi byli piłkarze klubu z Hiszpanii, jednakże nie przenosiło się to na sytuacje bramkowe. Pierwsza połowa upłynęła w dość spokojnej, żeby nie powiedzieć nudnej atmosferze. W drugiej połowie było jednak dużo lepiej.

W 50 minucie spotkania wynik meczu otworzył Correa, który wykorzystał podanie Ben Yeddera. Podrażnieni Kanonierzy dosyć szybko, bo już dwanaście minut później wyrównali stan meczu bo bramce nowej gwiazdy Arsenalu. Lacazette wykorzystał podanie od Welbecka i doprowadził do remisu.

Przeczytaj:  Euro 2012 – niewykorzystana szansa dla pracowników wschodnich

Sevilla jednak nie zamierzała się poddawać. W składzie grało wielu rezerwowych, którzy przed sezonem mają coś do udowodnienia trenerowi. W drugiej połowie, w drużynie z Hiszpanii doszło do siedmiu zmian. Jedna z nich okazałą się kluczowa. Wprowadzony na boisko w 61 minucie Lenglet niecałe 10 minut później asystował N’zonzi, który strzelił bramkę na wagę triumfu.

I choć to Sevilla jako jedyna z czterech występujących drużyn triumfowała dwukrotnie, Emirates Cup zdobyli jednak gospodarze, a wszystko za sprawą systemu punkowego, w którym liczyły się także bramki. Arsenal aż pięć zaaplikował Benfice w pierwszym meczu i to okazało się decydujące.